Autorka: Katarzyna Kowalewska

Kora była erudytką, wiecznie coś czytała lub przeglądała, co widać zarówno w jej wypowiedziach dla mediów, jak i w piosenkach, które sama napisała. Łączyła poetyckość z jasnością przekazu, awangardowość z mainstreamem, a pop z rockiem. Repertuar artystki odzwierciedlał złożoność jej osobowości. „Nie jestem biała i nie jestem czarna” – śpiewała, podkreślając, że nie lubi być wpisywana w żadne proste ramy. W jej biografii kumulowały się nienasycenie życiem oraz coś jak gdyby wyścig ze śmiercią lub przynajmniej jakiś rodzaj prowokacji wobec końca. Z wyznań wokalistki spisanych przez jej drugiego męża („Kora, Kora. A planety szaleją”) dowiadujemy się, że w snach artystki pojawiała się spowita w czarne koronki kobieta, która zamieniała się w czarnego łabędzia.

 

 

Na dnie pamięci

Jako dziecko często wyobrażała sobie własną śmierć – potem kilkukrotnie podejmowała próby samobójcze. Miała nieszczęśliwe dzieciństwo – gdy matka zachorowała na gruźlicę, ojciec nie radził sobie z opieką nad córką. Oddał ją do prowadzonego przez siostry zakonne domu dziecka w Jordanowie. Tam – za ich cichym przyzwoleniem – Aleksandra Ostrowska doświadczała molestowania seksualnego ze strony księdza (o czym po latach opowiedziała w piosence „Zabawia w chowanego”).

Zresztą same siostry Kora także oskarżała o akty agresji wobec dzieci. Gdy w końcu wróciła do domu rodzinnego, jako dziewięciolatka znalazła ciało zmarłego na zawał ojca. Ponownie została odesłana – tym razem do rodziny w Jabłonowie, gdzie również nie było jej lekko. W swojej biografii wspominała:

–  Musiałam bardzo wcześnie rano wstawać i pracować – kontrolowałam prowadzoną przez nią [ciocię – KK] stację meteorologiczną i pilnowałam jej męża. Miała bowiem obsesję, że wujek ją zdradza. Żyłam w takiej paranoi i stresie, że nie pamiętam nawet, czy chodziłam wtedy do szkoły.

 

Kminek dla dziewczynek, Maanam

 

– Był taki czas, kiedy te wszystkie przeżycia spychałam na dno pamięci, [...] ale one czasami nieoczekiwanie powracają. Musiałam więc sobie je przemyśleć, nazwać. Zrozumieć, dlaczego coś się w naszym życiu zdarza – mówiła w wywiadzie dla „Wprost”. Chociaż zmagała się z demonami przeszłości, dla wielu kobiet stała się synonimem siły, bezkompromisowości oraz odwagi.

W 2013 roku wykryto u niej nowotwór. Przez kolejne lata walczyła z chorobą, jednocześnie apelując o to, by Ministerstwo Zdrowia refundowało lek, których musiała przyjmować (tak jak wiele innych kobiet niedecydujących się na chemioterapię). W 2016 roku dzięki jej staraniom lek trafił na listę refundacji i chore mogą z niego korzystać za darmo. W 2018 r. menadżerka Kory zapowiadała jej powrót na scenę, ale doszło do przerzutów do mózgu. Kora zmarła 28 lipca 2018 r., zostawiając po sobie niezwykłą muzyczną spuściznę, legendę o sukcesie oraz inspirację do tego, by walczyć o siebie i prawo do szczęścia wbrew naznaczeniu przez los.

 

Kora, Marek Pietron

Kora, fot. Marek Pietron (także zdjęcie okładkowe).

 

Jak Polska pokochała Korę

Jej biografia pełna była jednak nie tylko śmierci, cierpienia, naznaczonej przemocą przeszłości, ale i życia, sukcesu, słońca, nadziei. Bo przecież nawet gdy chmury wisiały nad miastem, czekała „na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony”, by stanąć „na raz ze słońcem twarzą w twarz” – jak dowiadujemy się z „Krakowskiego spleenu”, jednego z jej najbardziej znanych kawałków. W piosenkach wyrażała siebie – własne emocje, miłość, bunt. A jak to się wszystko zaczęło?

Kora, właściwie Olga Aleksandra Ostrowska, po pierwszym mężu Jackowska, po drugim – Sipowicz, urodziła się w Krakowie. Po powrocie od rodziny w Jabłonowie spędziła tu kilka lat. W latach jej młodości miasto było kolebką artystycznej bohemy, ruchów hipisowskich, imprez ciągnących się po kilka dni, używek dostępnych na wyciągnięcie ręki (na przykład w aptece jako środki odchudzające). Po latach Kora pisała petycje za legalizacją marihuany – sprzeciwiała się także kompromisowej ustawie o zakazie aborcji – uważała, że to ogromny krok wstecz w procesie emancypacji kobiet.

 

Maanam i goście

 

–  Na etapie liceum odkryłam cudowny świat hippisów i moje życie się zmieniło. Byłam szczęśliwa. Po maturze zdecydowałam, że zrobię sobie rok przerwy od nauki. Bardzo ostro hippisowałam i ćpałam. W Piwnicy pod Baranami zauważył mnie Marek Jackowski. Szukał mnie kolejny rok. Chyba tylko w tym celu przeprowadził się z Łodzi do Krakowa. I znalazł mnie. Pobraliśmy się. Przestałam ćpać. To był cudowny czas – opowiadała w swojej biografii.

W 1975 r., po urodzeniu dziecka, Kora wraz z mężem, nie mogąc znaleźć mieszkania w Krakowie, przeniosła się do Warszawy.

Jej kariera wystrzeliła po występie w Opolu w 1980 r., ale zanim ten koncert miał miejsce, „Hamlet” Maanamu trafił na listę Top 10 Teressy Kowińskiej z Programu 3. Znalazł się na drugim miejscu, zaraz za Niemenem. Opole zaś zespół podbił punk-rockowym z ducha „Boskim Buenos” oraz agresywną muzycznie „Żądzą pieniądza”. Gdy w 1981 r. wydał płytę zatytułowaną po prostu „Maanam”, niemal każdy utwór stał się hitem. W tym samym roku muzycy dali ponad 500 koncertów, wypromowali „Cykady na cykladach” oraz kilka innych singli. W 1981 r., tylko trochę zwalniając tempo, nagrali „O.!” z gościnnym udziałem Tomasza Stańko. Rok 1983 przyniósł balladowy singiel „Kocham cię, kochanie moje” oraz płytę „Nocny patrol”, która jako „Night Patrol” zwojowała także rynek niemiecki oraz skandynawski.

 

 

Surrealne odwracanie sytuacji

– Moje teksty były bardzo polityczne. Nawet jeśli dotyczyły miłości, zawsze były rzucone na tło opresyjne. Opowiadaliśmy o tęsknotach, braku czegoś, zdradzie. Potrafiliśmy odbierać to wprost, ale jednocześnie czytać między wierszami – mówiła Kora w wywiadzie dla „Zwierciadła”, wspominając czasy cenzury. – Mam anegdotę. Napisałam piosenkę „Stoję, stoję” którą skrytykowała Agnieszka Osiecka, że jest o niczym. Teraz czytamy w jednej z książek zachodnich, że kiedy Szostakiewicz pisał listy o tym, że jest świetnie, tzn. że było ch... „Czuje się świetnie, ach jak wspaniale”, to tak jak Gałczyński, który pisał z Rosji w trakcie wielkiego głodu, że za dużo tu pomarańczy. Próbowaliśmy surrealnie odwrócić sytuację, by jakkolwiek potrafić się w niej odnaleźć. Ten inteligentny sarkazm dawał niesamowitą przyjemność, że nie mówiło się wprost, a wszyscy rozumieli, o co chodzi.

W 1984 r. Kora odmówiła występu na zlocie Komunistycznej Młodzieży z Polski i ZSRR w Pałacu Kultury i dostała „ban” na koncerty w Polsce oraz na bycie puszczaną w radiu. Marek Niedźwiecki, by ominąć zakaz, podczas Listy Przebojów Trójki grał początkowe dźwięki „To tylko tango”, zapętlając partię perkusji. I tak utwór urósł do rangi symbolu sprzeciwu artystów wobec władz PRL-u.

– W tych charakterystycznych werblach z „Tanga”, w ich złowróżbnym pogłosie w całej Polsce było wiadomo, że coś się dzieje z Maanamem. Zespół jest, ale skazany został na banicję. Rodziły się pytania: co mogło się stać i dlaczego? Fani doskonale wiedzieli o tym. Szacunek dla Marka Niedźwieckiego za to, co zrobił wtedy – powiedział  Marek Jackowski, mąż Kory, dla „wPolityce”.

 

 

„Byliśmy naiwni”

 Maanam grał koncerty zagraniczne, zwłaszcza w Niemczech oraz Holandii. Kora świetnie władała angielskim – dzięki temu możliwe było powstanie „Mental Cut” z piosenkami tj. „Simple story”, „Lucciola”, „Lipstick on the Glass” i „Kreon”.

Po rozwodzie Kory z Markiem Jackowskim (i ślubie z Kamilem Sipowidzem) zespół zaczął się rozpadać, ale w 1987 artystka wraz z byłym mężem musiała się wywiązać z nagrania płyty „Sie ściemnia”. W 1990 formacja z nowymi członkami na muzycznym pokładzie wyruszyła na tournée po Stanach Zjednoczonych, a po odniesieniu komercyjnego sukcesu – reaktywowała stary skład. Kolejne płyty Maanamu to  „Derwisz i anioł” (1991), „Róża” (1994), „Łóżko” (1996), „Klucz” (1998), „Hotel Nirwana” (2001), „Znaki szczególne” (2004).Wymienione wydawnictwa przyniosły następne wielkie, słuchane przez całą Polskę przeboje.

 

The rest of Maanam

 

Po latach w swojej biografii Kora wspominała:

– O wszystkich członkach Maanamu, ze mną włącznie, mogę powiedzieć, że byliśmy bardzo nieśmiali i naiwni. Popełniliśmy przez to wiele błędów. Byliśmy wykorzystywani przez menedżerów. Osiągnęliśmy ogromny sukces, mieliśmy ponad trzysta koncertów rocznie, nagrywaliśmy płyty, o które ludzie się zabijali, a mimo to nigdy nie powodziło nam się finansowo. Byliśmy pochłonięci pracą, nie zwracaliśmy uwagi na korzyści, które naturalnie powinny z niej płynąć.

 

 

Sójka, co wybiera się za morze

Po drugim rozkładzie zespołu Kora występowała pod własnym szyldem, ale do współpracy zapraszała większość starych przyjaciół z zespołu.

– Nagrałam później singiel „Tu jest mój dom” – opowiada Kora w swojej biografii. – To jest piosenka odpowiedź na zadawane mi dziesiątki razy pytanie: dlaczego nie zostałam za granicą, kiedy mogłam. Przecież jeździłam po świecie jeszcze w latach osiemdziesiątych i później. Rzeczywiście miałam takie propozycje i mogłam zostać, ale nigdy tego nie rozważałam. Ja po prostu kocham ten kraj, ten język. Są ludzie, którzy wyjeżdżają i zaczynają od nowa w innym świecie, i są tacy, którzy zostają bez względu na okoliczności. Nie mogą żyć poza tym zapachem, tym krajem, językiem, przyrodą, ludźmi, kulturą jedzenia, smakami. Po prostu gdzie indziej czują się nieszczęśliwi. Ja należę do takich właśnie osób. Home sweet home. Tylko tutaj oddycham pełną piersią i czuję się dobrze. Taka ze mnie sójka, co wybiera się za morze...

W 2010 r. zaśpiewała: „Bywało że nas wołał gestem albo słowem/ Wybrał jedną jak owcę ze stada/ […]  Szliśmy powoli do domu cudnego/ By jeść winogrona w sposób arcyśmiały/ Z majteczek z ust do ust i ust/ Z rąk dziecinnych takich małych (takich małych)” – teledysk do piosenki został nagrodzony Złotą Żabą, a dwa lata po śmierci Kory utwór stanowił podkład muzyczny w filmie dokumentalnym braci Sekielskich, poruszającym problem pedofilii w kościele.

 

 

W 2010 r. zaproponowano jej udział w „Must be the Music”. Wokalistka mówiła o tym tak:

 – Pokazałam się wreszcie ludziom. Zobaczyli, że jestem. Na pewno część młodszych widzów tego programu dopiero mnie odkryła – to zresztą zaczęło się przekładać na frekwencję podczas koncertów. Mam coraz więcej młodych odbiorców, nareszcie w pełni istnieję ja, Kora, a nie fragment większej całości, jakim był Maanam. To mi odpowiada, nad tym pracowałam, są efekty. I to daje mi bardzo dużo psychicznego komfortu – i istotnie udział w programie do dziś pracuje na popularność buntowniczej ikony lat 80.

 

 

Nowe brzmienia teksów Kory tej jesieni

Ci, którzy chcieliby poznać Korę bliżej, mogą sięgnąć po biografię „Kora, Kora. A Planety szaleją”, spisaną przez drugiego męża artystki, Kamila Sipowicza, z którym wspólnie pracowała nad wieloma tekstami. Ale by usłyszeć jej prywatny głos, można też uważnie wsłuchać się we wciąż żywe teksty wokalistki, które niebawem dzięki Ralphowi Kamińskiemu i Natalii Przybysz wybrzmią w nowych aranżacjach.

W czerwcu tego roku, podczas finału 41. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, kompozytor-wykonawca „Kosmicznych energii” oraz „Autobusów” zaprezentował muzyczny spektakl reinterpretujący piosenki tj. „Krakowski spleen”, „Po prostu bądź”, „Ta noc do innych jest niepodobna”. Zapowiedział, że jesienią wyda całą płytę „Kora”, zadedykowaną zmarłej artystce oraz składającą się z autorskich aranżacji jej piosenek.

 

 

Album z tekstami wokalistki Maanamu wyda również Natalia Przybysz. Nie usłyszymy jednak coverów, ale napisane, lecz niezaśpiewane przez Korę zapiski, do których współzałożycielka zespołu Sistars skomponowała własne muzyczne aranżacje. Krążek będzie nosił tytuł „Zaczynam się od miłości”, co nawiązuje do książki Kory „Miłość zaczyna się od miłości”. Na płycie ma się też znaleźć przynajmniej jedna piosenka z autorskim tekstem Natalii Przybysz.

To jak, której płyty wyczekujecie? Dajcie znać w komentarzach, którą piosenkę Kory kochacie najbardziej. A może macie ulubiony cover?

Sprawdźcie też inne artykuły z pasji Słucham.