Nieustająca gwiazdka, nieprzebrane łany tytułów i dopiero kiedy osuwa się któryś ze stosów, okrywam zmurszałe lekko skarby sprzed trzech sezonów. W tym przypadku pomogła pandemiczna izolacja – od wielu dni (nawet nie próbuję już liczyć) siedzę mniej więcej zamknięta w domu z ośmioletnią córką i powoli przeczesuję kolejne półki, w poszukiwaniu atrakcji, które zajmą ją na dłużej i odkleją od Netfliksa, pozwalając mi ze spokojnym sumieniem oddać się pracy/drzemce.

„No to gramy!” to niezwykłej urody przewodnik po muzyce. Marianna Oklejak, znana do tej pory głównie jako ilustratorka bestsellerowej serii o Basi, pisanej przez Zofię Stanecką, ma tutaj okazję rozwinąć skrzydła, zarówno jako narratorka, jak i ilustratorka (wyobrażam sobie, że musi być to niesamowita ulga po rysowaniu tysiąc i jeden raz twarzy ulubienicy przedszkolaków). Przewodnikami po współczesnej muzyce rozrywkowej są pies, szop pracz i królik, którzy zostają sami w domu. Komiksowa sekwencja wprowadza czytelników i czytelniczki w klimat: delta Mississippi, początek XX wieku, rodzą się Howlin' Jones, Robert Johnson, Muddy Waters, Bo Diddley. Afroamerykanie wędrują z rolniczego południa na przemysłową północ, zabierając ze sobą bluesa i kładąc podwaliny pod narodziny rock'n'rolla. W tym momencie królik (z towarzyszeniem klasycznej, komiksowej onomatopei WTEM!, od razu budzącej tęsknotę za Tytusem) skacze do głośnika i przepada. Szop i pies nie mają wyjścia, skaczą za nim. Od  tej pory każda rozkładówka to kolejny przełom w muzycznej historii, kolejna gwiazda, wokalista, wokalistka.

 

No to gramy! książka

No to gramy! Muzyczna awantura od Little Richarda do Björk (okładka twarda)

 

W książce Oklejak urzekło mnie bogactwo narracji przy jej jednoczesnej klarowności i uporządkowaniu. Kierunek podróży wyznacza oś czasu, umieszczona w lewym dolnym rogu rozkładówki, ale na samych planszach oprócz głównego bohatera/bohaterki pojawiają się postaci z przeszłości i przeszłości. Oto Little Richard, wykonujący w 1955 roku hit „Tutti Frutti”. Ale na kolorowej planszy znajduje się też niewielki, szary cień. To kilkuletni David Jones słucha z otwartymi ustami boga rythm'n'bluesa. Kilka stron dalej Big Mama Thornton stoi w tłumie na koncercie Elvisa Presleya, podbijającego serca nastolatków piosenką o psie myśliwskim, którą wykonywała wcześniej ona sama (ale bez takiego szalonego powodzenia). Brian Eno stoi między gwiazdami glam rocka (na szczęście nie ma tam Gary'ego Glittera), potem powróci na samodzielnej planszy jako prekursor ambientu. Wszystko jest tu misternie ułożone i przeplecione, niczym głosy w „Bohemian Rapsody” (przepraszam, musiałam). Bardzo mi się to podoba, bo wyobrażam sobie, że można było tę książkę zrobić o wiele łatwiej – narysować bajeranckie obrazki, korzystając z niezwykłej charyzmy bohaterów i bohaterek oraz barwności ich scenicznych wizerunków, dorzucić biogramy i nie zawracać sobie głowy resztą. A Oklejak pamięta o wszystkim – o względnym parytecie wśród przedstawianych postaci, o tym, że muzyka to nie tylko dźwięki, ale też całościowe zjawisko, powiązane z nastrojami społecznymi, ekonomią, polityką, czy, last but not least, modą i stylem życia.

Frank Zappa powiedział, że pisanie o muzyce jest jak stepowanie na trawniku – dlatego ja z kolei nie będę siliła się na kwieciste opisy ilustracji Marianny Olejak, powiem tylko, że ponownie słowem-kluczem jest tu kompleksowość. Ograniczona paleta kolorystyczna, proste, wycinankowe sylwetki wspomnianych bohaterów zwierzęcych i bardzo pomysłowo zakomponowane rozkładówki, nawiązujące czasami do ogólnej atmosfery muzyki danych wykonawców czy wykonawczyń (rozkładówka z Joy Division), czasami do ich ikonicznych teledysków (David Byrne) czy stylu (Bjork, Prince).

No i na koniec wyjaśnienie: dlaczego jest to znakomita książka na okres pandemicznej izolacji z dzieckiem? Ponieważ nie tylko ekhm, uczy i bawi, ale także pozwala na niekończące się poszerzenia tematów w odmętach internetu. Teledyski, nagrania, sesje zdjęciowe, „O, mamo, znowu twój ulubiony pan bez koszulki, czy on w ogóle bywa ubrany?” (zgadnijcie o kim to, odpowiedź pod tekstem*). Jest to wspaniała okazja, żeby posłuchać po raz setny swoich ulubionych utworów i sprawić, że kolejne pokolenie też je pokocha – albo znienawidzi.

"No to gramy!" – zdecydowany hit na te trudne czasy i nie tylko.

*Odpowiedź: Iggy Pop

Więcej recenzji i poleceń książkowych znajdziecie w cyklu Książka tygodnia.